Jadąc na rowerze do pracy, z daleka zobaczyłam 4 kotki baraszkujące na ulicy. Miałam właśnie skręcać w boczną, ale pomyślałam że podjadę i popatrzę sobie na koty i przegonię je z ulicy. Gdy je zobaczyłam z bliska okazało się, że coś jest nie tak. Oczki miały przymrużone, futerka nieładne, a w okolicy nie było ich matki, ani nikogo kto by coś wiedział na temat kociaków. Zwłaszcza jeden nieborak wyglądał okropnie, nie bawił się z rodzeństwem, tylko od razu wtulił się w koło od roweru. To była Kizia. Tylne łapki miała zupełnie łyse i widać było, że każdy krok sprawia jej ból. To właśnie jej widok utwierdził mnie w przekonaniu, że koty potrzebują natychmiastowej opieki medycznej.
Telefon po mamę z samochodem, pudło i ładujemy koty. 3 udało się mniej więcej bezproblemowo zapakować do pudła, a jedna kotka, najbardziej płochliwa wbiła się w żywopłot i bała się podejść, a na każdą próbę zbliżenia się do niej uciekała pod płotem do czyjejś działki. To była Zuzia. Około 45 minut próbowałyśmy ją złapać na różne sposoby, miałcząc przy tym piskliwie, bo odkryłyśmy, że to motywuje ją do zbliżenia się do rodzeństwa.

Jednak nie udało się jej złapać "po dobremu". Znalazła sobie stertę drewna na opał u kogoś na działce, w którą się natychmiast wbijała jak tylko poczuła się zagrożona. Zniecierpliwiona, wreszcie usunęłam kilka drew i za ogon udało mi się ją złapać i załadować do oddzielnego pojemnika (żeby nie ryzykować ucieczki pozostałych szkrabów).
Zuzia już złapana
Po kilku dzikich telefonach okazało się, że wszystkie fundacje są zapełnione i nie przyjmą kotków, więc sprawę trzeba było wziąć we własne ręce. Ja musiałam pojechać chociaż na kilka godzin do pracy, więc dałam kotkom wodę i trochę karmy, umieściłam je w większym pudle i zostawiłam je z mamą.
Mama pojechała z nimi do weterynarza, który zgodził się je przetrzymać na kilka dni u siebie w gabinecie.
Wszystkie koty dostały po 4 zastrzyki, tabletki na odrobaczenie, witaminy, probiotyk. Trzeba było kupić karmę specjalistyczną, żwir i podkłady.
Kiedy skończyłam pracę, pojechałam dowieźć kocyki i porobić kotom zdjęcia, żeby od razu je ogłaszać.
Oto pierwsze zdjęcia:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz